– Czarnoskóre kobiety są lekceważone i niedoceniane w USA – mówi występująca w tym sezonie w WNBA amerykańska koszykarka Ślęzy Wrocław Sug Sutton, która brała udział w słynnym bojkocie rozgrywek sportowych w Stanach Zjednoczonych. – W WNBA grałyśmy bez kibiców, więc wspaniale było słyszeć i widzieć ludzi na trybunach w Polsce – dodaje.
Co wiedziała pani o Polsce i Energa Basket Lidze Kobiet przed podpisaniem kontraktu? Czy rozmawiała pani z innymi zawodniczkami o polskiej ekstraklasie?
Sug Sutton: – Niewiele wiedziałam o Polsce, ale zorientowałam się, że w polskiej lidze grają wyrównane i mocne zespoły. Zrobiłam research dotyczący w szczególności Ślęzy Wrocław, zainteresowała mnie duża liczba dobrych zawodniczek z WNBA, które w niej grały. Wiedziałam, że przybycie do tego zespołu pomoże mi rozwinąć moją grę i stać się jeszcze lepszą koszykarką. Przygotuję się w ten sposób na powrót do USA i ponowne rozpoczęcie obozu treningowego przed kolejnym sezonem WNBA.
Ma pani za sobą debiut w meczu towarzyskim. Jakie są na razie największe różnice między koszykówką w Polsce a WNBA?
– Największą różnicą w porównaniu do WNBA jest teraz to, że gramy dla kibiców. W WNBA grałyśmy w „bańce”, a kibice mogli oglądać spotkania tylko wirtualnie. W trakcie pierwszego meczu wspaniale było słyszeć i widzieć na trybunach kibiców wiwatujących po każdym trafionym koszu albo jakiejś ekscytującej akcji.
Od pani ostatniego meczu w WNBA do rozpoczęcia sezonu w Polsce są tylko dwa tygodnie. Czy to wystarczająco dużo czasu na regenerację?
– Szczerze mówiąc to wyzwanie dla mojego ciała, żeby szybko przenieść się z WNBA na przygotowania do sezonu w Polsce. Miałyśmy jednak kilka wolnych dni, więc mogłam się skupić w tym czasie na regeneracji i zrobić dodatkowe rzeczy, aby upewnić się, że moje ciało jest przygotowane na nadchodzące treningi i mecze.
Tegoroczny sezon w Washington Mystics był dla pani debiutanckim w WNBA. W drafcie została pani wybrana z ostatnim numerem. Jakie myśli przechodzą przez głowę w trakcie tak długiego oczekiwania na swoje nazwisko?
– Byłam co najmniej niespokojna i zdenerwowana. Nie było to przyjemne uczucie, kiedy czekałam, aż usłyszę swoje nazwisko, ale kiedy zostało wywołane, to wszystkie te nerwy zniknęły. Trochę tak jakby z ramion zdjęto mi ciężar i wreszcie mogłam znowu oddychać. Nawet jeśli moje nazwisko było ostatnie, to jest to spełnienie marzeń, bo cała moja ciężka praca przez lata gry w koszykówkę opłaciła się tamtej nocy.
Pani drużyna w play-off odpadła w 1. rundzie, a zwycięski rzut dla Phoenix Mercury wykonała Shey Peddy, która rozpoczęła sezon w pani zespole. Jakie były nastroje w Mystics po tym sezonie? Zespół bronił mistrzostwa, odpadł szybko, ale okoliczności były nietypowe.
– Przegrana równo z końcową syreną była bardzo bolesna, ale wiedziałyśmy, że w play-off wszystko mogło się zdarzyć, a Shey zasłużyła na ten moment. Myślę, że wcześniejsze mecze, które doprowadziły nas do awansu do play-off były najlepszymi momentami sezonu. Byłyśmy załamane po przegranej, ale po serii porażek w trakcie rundzie zasadniczej nikt nie wierzył, że w ogóle uda nam się dostać do play-off. Dlatego nadal byłyśmy dumne, że udało nam się przetrwać to wszystko. To coś, z czego wyciągniemy naukę przed kolejnym sezonem.
Rozmawiał Jakub Wojczyński – więcej w Przeglądzie Sportowym
źródło: Przegląd Sportowy