– Zaczęliśmy mecz bardzo ospale, byliśmy za wolni, nie mieliśmy reakcji. Wyglądaliśmy, jakbyśmy wyszli z sauny – powiedział trener Anwilu Włocławek Przemysław Frasunkiewicz po wyjazdowej porażce z MKS Dąbrowa Górnicza 84:87 w ekstraklasie koszykarzy.
Jego zespół po dwóch kwartach przegrywał 36:54, a po „szalonej” pogoni, w końcówce był blisko doprowadzenia do dogrywki. – Kompletnie nie robiliśmy tego, co sobie założyliśmy. Jeżeli chodzi o energię, to jest coś, z czym pierwszy raz w życiu się spotykam. W drugiej połowie zagraliśmy bardzo agresywnie, każdy dał z siebie na boisku 150 procent. Powinniśmy tak grać przez cały mecz, niestety nie jesteśmy w stanie – podsumował szkoleniowiec gości.
Dodał, że intensywność gry jest dla niego kluczowa. – Musimy ją utrzymać. Jeśli będziemy musieli grać w pięciu, to tak zrobimy. Bo bez niej, bez agresywności, atletyzmu albo przynajmniej szczerej chęci meczu się nie wygra. Bardzo przepraszam kibiców, musimy ten ciężki okres przeżyć – stwierdził.
Przyznał, że wie, gdzie leży największy problem jego zespołu, przy czym go nie ujawnił. – Jesteśmy tu po to, by pracować na treningach i dawać z siebie wszystko na boisku, a nie wytykać palcami, bo jest za późno. Trzeba poprawiać małe rzeczy, w przede wszystkim wejść w mecz z nastawieniem, że każda kwarta jest ostatnią w życiu – zakończył Przemysław Frasunkiewicz.
źródło: interia.pl