Wierzę w to, że jeśli jest chemia w zespole poza parkietem, to będzie nam się też dobrze grało jako drużyna – mówi koszykarka Pszczółki AZS UMCS Lublin, Morgan Bertsch. Zespół z Lublina przed startem sezonu został jednak poddany kwarantannie z powodu zakażeń koronawirusem. – Udawało nam się układać kolejne elementy i łapałyśmy swój rytm. Przydarzyło nam się to tuż przed startem sezonu. Zdecydowanie zepsuło nam to trochę plany – przyznaje zawodniczka.
Jak oceniasz wasze przygotowania do sezonu?
Morgan Bertsch: – Rozegrałyśmy kilka dobrych spotkań, ale po takich meczach zawsze znajdujesz coś, nad czym możesz jeszcze popracować. Czekam na nasze pierwsze spotkania (rozmawialiśmy przed inauguracją sezonu z VBW Arką Gdynia – dop. red.) i na to, co możemy pokazać jako zespół.
W ubiegłym sezonie grałaś w lidze rosyjskiej, więc masz doświadczenie z europejską koszykówką.
– Tak. To była bardzo wymagająca liga. Grałam też w rozgrywkach EuroCup. Teraz chcę lepiej poznać polską ligę. Mam nadzieję, że będę miała sporo radości z wygrywania spotkań.
Trener Krzysztof Szewczyk powiedział mi, że z jego perspektywy problemy z koronawirusem w waszym zespole mocno pokrzyżowały wam plany. Też tak na to patrzysz?
– Udawało nam się układać kolejne elementy i łapałyśmy swój rytm. Przydarzyło nam się to tuż przed startem sezonu. Zdecydowanie zepsuło nam to trochę plany. Nikt nie chce siedzieć w domu, kiedy można w tym czasie trenować.
Pojawiły się u ciebie wątpliwości, jeszcze przed podpisaniem kontraktu w Lublinie, czy będziesz w ogóle mogła zagrać w koszykówkę w tym roku? Sytuacja epidemiczna szybko się zmienia i jest szczególnie trudna w USA.
– Tak, pojawiła się niepewność, jak ten sezon będzie wyglądał. Nie było wiadomo, czy zespoły będą mogły podpisywać kontrakty z zawodniczkami. Ale wiemy też, co liga i drużyny robią, żeby uchronić nas przed chorobą. Odczuwam lekką niepewność, ale wierzę w to, że wszyscy robią co tylko możliwe, żeby zawodniczki i kibice czuli się jak najlepiej.
Jak się ze sobą dogadujecie w zespole?
– Jestem tu dopiero od ponad dwóch tygodni, ale wszystkie dziewczyny są bardzo przyjazne. Na pewno pomaga to, że mówią po angielsku (śmiech). Spędzałyśmy fajnie razem czas. Wierzę w to, że jeśli jest chemia w zespole poza parkietem, to będzie nam się też dobrze grało jako drużyna.
źródło: Dziennik Wschodni