Łukasz Koszarek rozegrał w reprezentacji Polski 200 meczów, czyli najwięcej ze wszystkich zawodników w XXI wieku. Jak ocenia wydarzenia ostatnich (niespełna) 20 lat? – Każdy może mieć swoje spojrzenie, ale jeśli popatrzymy obiektywnie, to mistrzostwa w Chinach dały nam najwięcej radości. Wygrane z gospodarzami i z Rosją o awans do ćwierćfinału będą zapewne wspominane przez wiele lat – mówi w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.
Dla pana szczególny był mecz z Rosją, w którym wykonał pan kilka bardzo ważnych akcji w drugiej połowie dając sygnał do ataku.
Łukasz Koszarek: – Trafiłem kilka rzutów, ale nie wygrałem sam, bo zwycięstwo odniosła cała drużyna. Pamiętam, że gdy wchodziłem wtedy w trzeciej kwarcie na boisko – a Rosjanie prowadzili – to pomyślałem sobie, że jeśli nie teraz, to już nigdy. W przeszłości wiele razy przegrywaliśmy ważne mecze, dobrze, że tym razem jednak się udało.
Czy ma pan jeszcze jakieś pozytywne wspomnienia z reprezentacji?
– Trzeba przyznać, że nie było ich dużo. Tegoroczna wygrana z Hiszpanią na wyjeździe to jedno z nich, bo niezależnie od osłabień rywali, to sukces na takim terenie jest czymś wyjątkowym. Dla nas tym bardziej, bo pozbieraliśmy się po wcześniejszej porażce u siebie z Izraelem. Pokazaliśmy, że z trenerem Mikiem Taylorem staliśmy się zespołem mocnym psychicznie. Dobrze wspominam też swoje pierwsze mistrzostwa Europy w 2007 roku w Alicante. Miałem wtedy 23 lata i co prawda nie wygraliśmy ani razu, ale w spotkaniu z Włochami rozdałem 11 asyst, to był mój niezły występ. Dobry wynik osiągnęliśmy też na EuroBaskecie w Polsce. Wiele osób uznaje tamto 9. miejsce za rozczarowanie, a to był drugi najlepszy występ w XXI wieku. Pechowo trafiliśmy wtedy w drugiej rundzie na Słowenię, Hiszpanię i Serbię. Przy tamtych zasadach było trudniej, bo jednak większa jest szansa, gdy trzeba wygrać jeden mecz w 1/8 finału.
Największe rozczarowanie?
– W 2013 roku w Słowenii mieliśmy zdecydowanie najgorszy występ. Oczekiwania były duże, a zespół posypał się po pierwszym przegranym meczu z Gruzji. Mieliśmy dużo indywidualności, ale dopiero budowaliśmy drużynę, która mogła coś osiągnąć, dążyła do sukcesów. Ale niemiło wspominam też mecz z Wielką Brytanią w 2011 roku na Litwie. Wtedy sensacyjnie wygraliśmy z wicemistrzem świata Turcją i byliśmy krok od awansu. Wystarczyło tylko pokonać Brytyjczyków, którzy wiedzieli już, że odpadli z turnieju. Niestety przegraliśmy, tamta porażka bolała bardzo długo.
Cały wywiad Jakuba Wojczyńskiego w Przeglądzie Sportowym
źródło: Przegląd Sportowy