W środowy wieczór koszykarze Pszczółki Startu Lublin pokonali w hali Globus zespół Polskiego Cukru Toruń 82:73. Dla czerwono-czarnych było to premierowe zwycięstwo w sezonie 2020/21 i pierwszy mecz przed własną publicznością od ponad pół roku. – Gra była bardzo szarpana, co było widać właściwie od pierwszej sekundy – uważa David Dedek, trener Startu.
Wygrana nie przyszła lublinianom łatwo, a końcowy wynik długo pozostawał sprawą otwartą. Po zawodnikach obu drużyn widać było, że mają za sobą sześciomiesięczną przerwę od ligowej rywalizacji. – Gra była bardzo szarpana, co było widać właściwie od pierwszej sekundy – uważa David Dedek, trener Pszczółki Startu.
– W naszych poczynaniach była niepotrzebna nerwowość, zarówno w ataku, jak i obronie. Tak jednak bywa w starciach przeciwko tak doświadczonym zawodnikom jak Cel, Kulig, Trotter, czy Diduszko. Oni potrafili wykorzystać każdy nasz błąd w obronie. Dla mnie to zwycięstwo jest o tyle ważne, że odnieśliśmy je po meczu, który w pewnych fragmentach nie układał się po naszej myśli. Poza tym dość późno się zebraliśmy, do tego doszła kontuzja Adama Kempa i mamy obecnie sporo problemów, ale tak to bywa w życiu i sporcie – dodaje.
Podczas środowego meczu na ławce rezerwowych lubelskiej drużyny znalazł się nowy nabytek klubu, Kamil Łączyński. 31-letni koszykarz nie pojawił się jednak na boisku nawet na sekundę. – Kamil nie odbył z drużyną żadnego treningu, więc nie było sensu wpuszczać go na boisko. Zwłaszcza po sytuacji związanej z Kempem, który doznał kontuzji po kilku zajęciach. Nie chciałem podejmować ryzyka. Poza tym zawodnik na pozycji nr 1 musi bardzo dobrze znać nasze zagrywki, obronę i lepiej poznać kolegów z drużyny. Dlatego w spotkaniu przeciwko torunianom postawiłem bardziej na Bartka Pelczara i Michaela Gospodarka, którzy wywiązali się ze swoich ról całkiem ok – tłumaczy trener Pszczółki Startu.
Czerwono-czarni nie mają wiele czasu na odpoczynek, bowiem już w najbliższą niedzielę zmierzą się w hali Globus z Anwilem Włocławek. W przedostatni weekend sierpnia „Startowcy” pokonali tego rywala podczas towarzyskiego turnieju 79:70. Teraz sztab szkoleniowy lublinian spodziewa się znacznie cięższego spotkania. – Absolutnie nie należy się sugerować przedsezonowym sparingiem, choć na pewno można z niego wyciągnąć pewne wnioski i przygotować się na pewne rozwiązania. Anwil pokazał na inaugurację rozgrywek, że już powoli łapie odpowiednią formę. Zawodnicy tego zespołu mają ogromny potencjał indywidualny. Musimy zrobić wszystko, by ich pokonać – mówi David Dedek.
Słoweński trener przyznaje ponadto, że w niedzielę kibice w hali Globus powinni już zobaczyć w akcji Kamila Łączyńskiego. Co ciekawe, 31-latek zagra przeciwko swoim byłym kolegom z klubu, którego barw bronił w latach 2015-19 i zdobywał wraz z nim dwa medale mistrzostw Polski. – To doświadczony i bardzo inteligentny zawodnik, który powinien szybko wdrożyć się w naszą taktykę. Myślę, że już w niedziele będzie stanowić ważny element naszej układanki – zapewnia opiekun Pszczółki Startu.
W meczu z Anwilem na pewno nie wystąpi natomiast Adam Kemp. – Jeśli chodzi o jego powrót, to aktualnie nie mogę jeszcze podać przybliżonej daty jego rekonwalescencji, ale nie wygląda to zbyt optymistycznie. Chodzi o kontuzję stawu skokowego. Adam miał robione USG i rezonans. Lekarze wszystko ocenili i zdiagnozowali. Teraz pozostaje kwestia tego, jak podejdziemy do rehabilitacji – kończy trener Dedek.
źródło: Kurier Lubelski