W niedzielę, po słabej grze, koszykarze Pszczółki Startu przegrali w hali Globus z GTK Gliwice. Trener lubelskiej drużyny, David Dedek wymienia kilka czynników, które zdecydowały o niespodziewanej porażce z niżej notowanym rywalem. – Pozwoliliśmy przeciwnikowi na 19 zbiórek w ataku. Pozwoliliśmy też, żeby zdobyli 38 łatwych punktów spod kosza – mówił trener Startu.
Końcówka meczu kosztowała trenera sporo nerwów?
David Dedek: – Na pewno nie tylko mnie. Pozwoliliśmy przeciwnikowi na 19 zbiórek w ataku. Pozwoliliśmy też, żeby zdobyli 38 łatwych punktów spod kosza. To więcej, niż połowa punktów zdobytych przez nich w tym spotkaniu. Do tego dołożyło się jeszcze 16 punktów z szybkiego ataku. Grając w taki sposób nie da się wygrać meczu.
Na początku trzeciej kwarty prowadziliście różnicą 15 punktów, ale drużyna szybko straciła tę przewagę. Co było tego powodem?
– Zaczęliśmy popełniać proste błędy. Natomiast drużyna z Gliwic uwierzyła w tym momencie, że może wygrać mecz i zaczęli grać bardziej agresywnie w obronie. To z kolei powodowało kolejne błędy z naszej strony. Z jednej strony traciliśmy piłki, a z drugiej nie trafialiśmy prostych rzutów spod kosza. Dzięki tym dwóm rzeczom Gliwice nas dogoniły, a później wygrały mecz.
W ostatniej kwarcie była jednak przewaga sześciu, siedmiu punktów i wydawało się, że gra jest raczej pod kontrolą. Ale w samej końcówce widzieliśmy chyba kilka zaskakujących decyzji rzutowych?
– Nie tylko to. Były także niepotrzebne, niewymuszone straty. Natomiast decyzje rzutowe były nieodpowiednie i kosztowały nas zwycięstwo. Nie patrząc już na cały mecz, tylko na to, co działo się w dwóch ostatnich minutach.
Devin Searcy udanie zadebiutował przed tygodniem, ale w meczu z GTK miał już duże problemy ze zdobywaniem punktów.
– Niestety nie trafiał łatwych rzutów spod kosza. Trzy razy miał otwartą sytuację, ale nie trafił. Czasami tak bywa. Nie mógł się zbliżyć do obręczy. Wierzę, że w w kolejnym spotkaniu będzie inaczej.
Zabrakło Martinsa Laksy. Czy jego uraz jest poważny?
– Przerwa w grze nie powinna być długa. Ale Martins już przed tygodniem we Wrocławiu zagrał z lekką kontuzją. Jego stan się po tym spotkaniu pogorszy i teraz nie był w stanie nam pomóc.
A kiedy może wrócić Sherron Dorsey-Walker?
– Jeżeli będziemy mieli trochę szczęścia, to wróci na puchary (w dniach 11-14 lutego w Lublinie rozegrany zostanie turniej finałowy Suzuki Pucharu Polski – red.).
Przed wami ciężkie spotkanie w Szczecinie. Jak po takiej porażce przygotować się do tak ważnego meczu?
– Nie jest też tak, że wszystko w tym meczu było złe. Musimy przeanalizować co było dobre, a także popracować nad tym, co nie funkcjonowało. Do meczu w Szczecinie przygotujemy się podobnie, jak do każdego kolejnego. Należy przeanalizować grę przeciwnika, przygotować swój plan na ten mecz, a później to zrealizować.
źródło: Kurier Lubelski