Udział Pszczółki Startu Lublin w rozgrywkach Ligi Mistrzów FIBA to zdaniem prezesa Arkadiusza Pelczara nagroda dla zawodników za wynik osiągnięty w minionym sezonie, a dla wszystkich w klubie duże wyzwanie. W środę wicemistrz Polski podejmie Casademont Saragossa.
– Start w Lidze Mistrzów to przede wszystkim nagroda dla trenerów i zawodników za to, czego dokonali w poprzednim sezonie w polskiej ekstraklasie. To oczywiście duże wyzwanie dla wszystkich w klubie, szczególnie w sytuacji pandemii, ale podjęliśmy rękawicę, jaką było zgłoszenie się do rozgrywek, więc będziemy walczyć i o wynik sportowy, i na polu organizacyjnym – powiedział PAP Arkadiusz Pelczar, był zawodnik lubelskiego zespołu.
Jego zdaniem udział w LM FIBA pozwoli klubowi na zdobycie bezcennych doświadczeń i konfrontację z mocnymi zespołami. W grupie D (pierwotnie grupy miały być ośmiozespołowe, ale z uwagi na ograniczenia związane z pandemią i bezpieczeństwo koszykarzy utworzono grupy czterozespołowe) rywalami wicemistrza Polski będą czwarta drużyna minionego sezonu, hiszpański Casademont Saragossa, rosyjski Niżny Nowogród oraz węgierski Falco Szombathely. Dwie najlepsze ekipy awansują do kolejnej fazy.
– To jest dla nas nowe doświadczenie na różnych poziomach i fajna przygoda dla wszystkich pracowników. Mamy ambitny zespół, trenerów i zawodników, więc zobaczymy, jak wyglądamy w europejskiej koszykówce jako nowicjusze. Zobaczymy też jak uda nam się łączyć udział w lidze z europejskimi pucharami. Nie stawiamy sobie twardych celów, będziemy walczyć o zwycięstwo w każdym meczu. Chcemy promować miasto, województwo – najlepiej jak się da – podkreślił.
W opinii Pelczara sezon będzie bardzo loteryjny z uwagi na pandemię koronawirusa. – Jako nowicjuszowi trudno nam się lokować w europejskiej koszykówce, ale ten sezon będzie inny niż poprzednie, loteryjny. Na 72 godziny przed każdym meczem wszyscy muszą robić testy na obecność koronawirusa, więc może się okazać, że nagle wypada z zespołu, nie tylko naszego, jeden z liderów, a to przecież zawsze ma wpływ na drużynę. To może być loteria. Trudno w tych warunkach planować i stawiać określone cele – zaznaczył.
Najbliższe, środowe spotkanie odbędzie się na pewno bez udziału kibiców ze względu na rozporządzenie rządu w związku z wzrostem przypadków koronawirusa w Polsce. Pelczar nie ukrywa, że to oznacza stratę finansową. – FIBA przyjęła zasadę, że w kwestii publiczności przyjmuje do wiadomości sytuację i przepisy sanitarne obowiązujące w danej chwili na terytorium poszczególnych krajów. To oznacza, że będzie finansowa strata, bo pierwszy mecz w tych rozgrywkach cieszył się zainteresowaniem kibiców. Zdrowie i życie, nie tylko koszykarzy, ale i kibiców jest ważniejsze niż pieniądze. Musimy się dostosować do sytuacji i ją zaakceptować – podkreślił.
Prezes wicemistrza kraju i lidera ekstraklasy nie ukrywa, że z postawy nie wszystkich zawodników jest zadowolony, ale podkreśla, że klub nie będzie podejmował natychmiastowych działań i w obecnym składzie Pszczółka zmierzy się z Casademontem. Media spekulowały wcześniej o rozstaniu się z Lesterem Medfordem Jr. – To prawda, że Lester nie daje nam do końca tego, czego spodziewaliśmy się po nim, ale nie podejmujemy gwałtownych decyzji. Od spraw personalnych jest przede wszystkim sztab szkoleniowy i to on będzie decydować. Przed spotkaniem w Lidze Mistrzów na pewno nic się nie zmieni. Cieszę się natomiast, Kamil Łączyński, który doznał kontuzji stawu skokowego, czuje się coraz lepiej i będzie mógł wystąpić w tym meczu – zakończył Pelczar.
źródło: interia.pl